söndag 30 december 2007
Sweden is closed, opens in 2008
The Swedes are being lazy and once more I have to admit how smart their strategy is. With stomachs full of Xmas ham (yum!) and Xmas cola (julmust - yuk!), they dwell on sofas and armchairs, not fooled by the idea that the darkest time has passed just yet.
Although a couple of days ago Dagens Nyheter made a small reportage from above the polar circle, where the sun is forgotten and unseen for a while now. People who live in one of the villages in that impossible area have faces red from the frost (that is what I choose to believe anyway) and wear a miner forehead lamps everytime they go out. They love Xmas. After Xmas the sun will come. Xmas is better that Midsummer, because after Midsummer there will be less and less of the sun. So now the best time has just started.
I can see a point in their approach, enjoying the thought that nowhere else in the world will I be able to experience such extremes. Such darkness as Sweden in December, such sleepless, bright nights as in Stockholm in June.
At home, we pass the days dedicating our time to creative activities. Some of us paint, some sew. We listen to old concerts on dvd. Today "Simon&Garfunkel. The concert in Central Park" from 1981. Right now "Fifty ways to leave your lover" is playing. Happy New Year, my sweet all!
tisdag 25 december 2007
onsdag 19 december 2007
Made my day
tisdag 18 december 2007
Smultronstället
Czytanie ze zrozumieniem jest fantastyczne. Zwłaszcza ze zrozumieniem miejsc, o których pisze autor. Jestem w zachwyconym trakcie lektury "Biegunów" Tokarczuk i fragment "Uczta popielcowa" wywołał radochę porównywalną jedynie do rzeczywistego doświadczenia miejsca, o którym pisze O. T. "Siedział w przeszklonej kabinie i patrzył, jak trwa załadunek na pierwszy poranny prom. Widział starych znajomych z miasteczka. Oto rodzina R. w szarym oplu (...) ciężarówka sklepu "Organiczna Żywność" jechała po towar na ląd. Jakiś czarny, obcy samochód, pewnie goście Reżysera. (...) Istniały bowiem trzy powody przeprawy na wyspę. Pierwszy, bo się tu po prostu mieszkało, drugi, bo było się gościem Reżysera, i trzeci - z powodu wiatraka, żeby zrobić sobie na jego tle zdjęcie.''
Moim powodem przeprawy na wyspę jest plaża Sudersand, najpiękniejsza, najbardziej pusta, cudownie znajoma, bo tak jak w P. ukryta za pasem sosen i zarośniętych trawą wydm. Cudowna plaża na wyspie Fårö, wyspie owiec, północnym, oderwanym cypelku Gotlandii, gdzie przez dziesiątki lat mieszkał Ingmar Bergman i gdzie został pochowany ostatniego lata.
Pierwsza wycieczka na F nie zapowiadała zakochania. Jechaliśmy wypożyczonymi rowerami, siodełko wpijało się w mój wożony samochodem tyłek, dojechaliśmy na Sudersand przez przypadek i zasnęliśmy w majowym słońcu z nosami w piachu.
Wiedziałam, że gdzieś na tym końcu świata mieszka IB. Może starszy człowiek, który przyszedł skasować za kemping, na którym byliśmy sami (kilkoro Polaków Erasmusów i para Amerykańskich Mormonów), to był on?
Odkrywanie wyspy następnego dnia, jak i podczas każdego kolejnego pobytu powodowało przyspieszone bicie serca, a jednocześnie dziwny strach, bo nigdzie indziej morze i jego wybrzeża nie wydają mi się tak wrogie i odizolowane i obojętne, jak właśnie tam. A jednocześnie, paradoksalnie, tam własnie pełno jest cudownych miejsc, gdzie rosną poziomki (szwedzkie Smultronstället to takie miejsce, niekoniecznie z poziomkami, ale takie, gdzie bardzo chcemy wracać, ciche i związane ze szczególnymi chwilami - no i szwedzki tytuł filmu Bergmana ''Tam, gdzie rosną poziomki").
W książce Tokarczuk jest jeszcze kilka odwołań do Szwecji. Między innymi do drewnianej podłogi na sztokholmskim lotnisku Arlanda. To jest rzeczywiście bardzo ładna podłoga!
måndag 17 december 2007
The Sartorialist
fredag 14 december 2007
If that's not nice, what is?
tisdag 11 december 2007
Här kommer Pippi Långstrump
foto: www.operan.se.
lördag 8 december 2007
The naked nation, the dressed nation
W związku z tym totalne zamieszanie w moim adaptującym się do szwedzkości umyśle imigranta wywołał widok przebieralni na siłowni. Babskiej tylko przebieralni, thank God. W związku z tym, że dla Szwedów nie ma nic bardziej naturalnego niż nagie ciało, nagie ciała wypełniają szatnię w godzinach szczytu tworząc jeden wielki amalgamat cycków i ud. W związku z tym, że jest ich tam tak wiele, rozbieram się więc bez skrępowania, wierząc, że dodatkowa para cycków i ud nie sprawi już wielkiej różnicy. I nie sprawia.
I ostatnie, najważniejsze: autobusowe zasady nie mają zastosowania w saunie. Jest ciemnawo, 90 stopni ciepłą, Szwedki w niesamowitych ilościach, zgodnie z jakimiś nowymi, pokręconymi normami społecznymi siedzą nagie na półkach. Łokcie i uda dotykają się w sposób nieunikniony. Poźniej, wysuszone i rozczerwienione, wsiadają do metra i szukają miejsca jak najdalej od innych podróżujących. Nie mają pojęcia, że niedaleko siedzę ja, podśmiewając się cicho, bo przed chwilą siedziałyśmy obok siebie w saunie, niemal pośladek w pośladek. Hihi!
***
One of the first thing that one learns upon the arrival to Sweden is a series of social rules concerning using the public transport and how safely and "Swedishly" take your seat and survive the journey. You can namely recognize an immigrant if a person sit next to you while there is a wide selection of seats that do not put you two at risk of the unwanted contact of your elbows or, God forbid, thighs. Preferably, avoid eye contact as well. For me, born and raised outside Sweden, it used to cause more effort to scan the bus is search for places free of unwated contact, rather than to stand somebody's closeness. Right now I have mastered the art of avoiding the disgusting elbows of fellow travellers, although the issue is still hilarious and always will.
Especially in the context of what actually happens in the gym changing romms. The ones I go to are only for the ladies, thank God. The boobs and thigs create a huge chaotic blend and only because of that I have no problems undressing completely myself. The whole thing gets funny in the sauna where everyone goes after the workout. Dim lights, plus 90 degrees Celcius and the inevitable closness of boobies and butts does not matter anymore. As if there naked and dress Swedes were two different nations. The best part is seeing the red faced warm ladies getting on the tube later on, on their way home. They get on and carefully scan the wagon looking for a good, contact free place. I am sitting opposite smiling at the thought that 20 minutes earlier we sat in the sauna butt to butt. Hihi!
fredag 7 december 2007
onsdag 5 december 2007
In the elevator
lördag 1 december 2007
Cienka warstwa zrozumienia
Spotkania z Zbigniewem Kruszyńskim, kiedyś opozycjonistą, dziś pisarzem i wykładowcą Uniwersytetów w Uppsali i Sztokholmskiego, uczącego jak tłumaczyć ze szwedzkiego na polski mają miejsce zazwyczaj w kuchni lub na korytarzu IP, gdzie Zbigniew K mieszka podczas swoich wizyt w Szwecji. Trwają chwilę, w tym tygodniu ta chwila jednak uratowała mnie od pochłonięcia przez jego bezsens. Rozmawialiśmy o polskich i szwedzkich książkach, zwłaszcza o tych, do których przetłumaczenia przyczynił się Zbigniew K: "Domu Augusty" Magull Axelsson, i "Muzyki pop z Vittuli" Mikaela Nemi, ale także o komisarzu Wallanderze (komentarz o ""Psach z Rygi": "Co za wstrętna, politycznie poprawna książka!"), o niefortunnej odmianie nazwy szwedzkiego miasta Ystad ("w Ystadzie" , byliśmy zgodni, że brzmiało horrorystycznie), o tym, jak szwedzcy autorzy pisząc o polskich bohaterach nie pilnują, by mieli oni polskie, a nie "wydaje mi się, że to brzmi jak polskie imię" - imiona (Tania z ksiązki Lizy Marklund i Renate z "Den jag aldrig var" Axelsson). No i o Oldze Tokarczuk, która dzieli los Zbigniewa K, zamieszkałego w górach Dolnego Śląska: "Olga mieszka trzy kwadranse ode mnie, też ma już kłopoty z odśnieżaniem".
Odetchnęłam głęboko po tej rozmowie, dotknięciu tego, co jest naprawdę ważne, ucieszona, że mam z kim takie zdania zamieniać raz na jakiś czas. Zbigniew K wpadł następnego dnia pożyczyć gazetę do poczytania przy śniadaniu w naszej kuchni, i powiedzieć, że zostawia nam chleb. Żytni razowiec z Dolnego Śląska. Posmarowany cienką warstwą cichego zrozumienia.