Dni w Sztokholmie totalnie porozciągane z swojej jasności. Cudowności. Słońce wstało dziś parę minut po 5, około 21 nie będzie jeszcze zupełnie ciemno. Ćwiczenia przed Midsommar.
Coś trzeba robić z tym jasnym czasem. Nie zwijam się na kanapie, szkoda mi każdej sekundy światła, spaceruję szaleńczo, robię zdjęcia.
Na oknie zasadziłam cztery zioła: bazylię, pietruszkę, szczypior i tymianek, poopisywałam tabliczkami w trzech językach (parsley, pietruszka, persilja) i mamrocząc zaklęcia wiosennej czarownicy czekam, aż wykiełkują.
Zima została zapomniana.
***
Days in Stockholm are totally stretched in their lightness. Wonderfullness. The sun goes up a couple of minutes after 5, it does not get dark until 9. Excercises before Midsummer.
Something has to be done with the stretched time. I do not curl up on the sofa, it seems to be such a waste. I walk like a loonatic, take pictures.
I planted four herbs on my window: basil, thyme, parsley and chive. I put trilingual nametags in the pots (basil, basilika, bazylia), and casting spells of a spring witch I wait until they grow.
The winter is completely forgotten.
måndag 21 april 2008
Prenumerera på:
Kommentarer till inlägget (Atom)
Inga kommentarer:
Skicka en kommentar