Czekam na rozwiązanie. Rozwiązanie kontraktu na wynajem mojego brzucha. Ciąża trwa nieludzko długo, nieludzko długie są jej ostatnie dni w Sztokholmie wygrzanym w słońcu. Moje ciało pracuje za dwoje, by nie dopuścić do zagotowania tkanek, mam nadzieję, że córce nie jest tak okropnie gorąco, niewygodnie i nieszczęśliwie, jak mi.
Ciekawy jest sposób, w jaki postrzegam ją w tej chwili. Wydaje mi się duża, samodzielna, wręcz kompetentna - bo radzi sobie sama: przecież jej nie karmię, nie układam do snu, nie utulam. Rośnie sobie, podjadając co lepsze kąski z mojego krwiobiegu, nie wydaje dźwięków, nie wyraża niezadowolenia, co najwyżej przeciąga się tuż pod moimi żebrami. Sama zasypia, sama radzi sobie z czkawką, jest taka dorosła, nawet decyzję o wyjściu na zewnątrz podejmie sama, bez konsultacji z obolałą matką.
Ale niedługo wydam ją na świat i będzie kompletnie bezbronna. Totalnie zależna ode mnie. Narażona na tysiąc niebezpieczeństw. Być może jej płacz będzie wyrazem złości, że jest taka zależna, niesamodzielna. Biedna, nikt jej nie zapytał, czy chce istnieć, fakt, że się urodzi będzie przykładem najwyższego egoizmu mojego i jej ojca, którzy wymyśliliśmy sobie, że nasza miłość w ten sposób będzie doskonała a my zwiążemy się ze sobą mocniej niż ślubem. Mam nadzieję, że nie będzie miała nam tego nigdy za złe. Że ją stworzyliśmy.
Ciąża - fizjologia i filozofia zmiksowane w ciężkostrawną papkę. At least today.
måndag 29 juni 2009
Prenumerera på:
Kommentarer till inlägget (Atom)
Inga kommentarer:
Skicka en kommentar