onsdag 27 maj 2009

Nocne błogosławieństwo krótkowzroczności

Zaleta ostatnich tygodni ciązy późną wiosną w Skandynawii: co najmniej dwukrotna wycieczka w nocy do toalety wiąze się z doświadczeniem niekończącego się dnia. Około 2 nad ranem nad Sztokholmem wstaje słońce, które dopiero co zdązyło zajść za horyzont. Zachody słońca są płytkie, słońce czai się nisko, niewidoczne - ale już za sekundę tak. Co ciekawe, wychowani w takich warunkach Szwedzi równiez na ten temat rozmawiają, na nich równiez działa magia białych nocy, nie mogą spać, snują się po mieszkaniach jak duchy, wychodzą na balkony, wdychają chłodne powietrze przeziębiając sobie pęcherze.

Pamiętam pierwszą wiosnę w Szwecji, spacery o 3 nad ranem i zdziwienie, że może być tak chłodno i tak jasno jednocześnie. Teraz, po pięciu latach zycia tutaj wiem, ze nigdy nie chcę do tego przywyknąć, ze zawsze chcę czekać na maj, jego jasność i to cudowne przekonanie, ze wszystkich miejsc na świecie tutaj właśnie warto być na wiosnę.

Dziś przed pójściem spać ustawie aparat na statywie i sfotografuję co widać z okien. Mam nadzieję, że nie rozczaruje się zdjęciem na ekranie komputera następnego dnia - być może niesłychana uroda tego widoku jest produktem mojej zaspanej wyobraźni, buszujących w moich żyłach hormonów i krótkowzroczności.

fredag 15 maj 2009

Bajs

Są rzeczy, do których Szwedzi mają cudownie luźny stosunek. Jedną z tych rzeczy jest kupa, czyli po szwedzku: bajs.

Mam w łazience radio, które jest nastawione na 3 program szwedzkiego radia publicznego. Poranne pasmo nazywa się Morgonpasset i P3 i sprowadza się do pogaduch o niczym, prowadzący pękają ze śmiechu, polityka jest komentowana w sposób totalnie nie do pomyślenia w polskim radiu publicznym (dyskusja o nazistach: gdzie się podziali? ukształtowali klimat dorastania w latach 80. i zniknęli, a niektórzy tęsknią za nimi jak za zasłonami retro sprzed kilku dekad), muzyka na luzie i często krytykowana przez djów (Jezu, jaka beznadziejna ta piosenka!). No i w tym właśnie wesołym programie parę dni temu dyskutowano temat kupy. Konkretnie: dlaczego dzieci chichoczą na hasło kupa. Jak fajnie było być dzieckiem i uśmiechać się na samo wspomnienie kupy. I w tym momencie prowadzący zaczynają się dziko śmiać, zanoszą się, chichoczą, ewidentnie sytuacja wymyka się spod kontroli. Po chwili, w miarę opanowanymi głosami oświadczają, że temat kupy ma wciąż ten sam urok. Hihi. Że wciąz, po wielu latach, uwazają ten temat za wybitnie rozrywkowy. Że jest to rzecz, która zawsze i wszędzie będzie powodowała w nich radość.

Wszystko w trzecim programie radia publicznego. Amen.

lördag 2 maj 2009

torsdag 30 april 2009

Fu

Najpaskudniejszy aspekt 31 tygodnia ciąży: przypadkowe przegryzienie kapsułki z olejem rybnym omega 3 (dobrze robi na intelekt córki) podczas śniadania. Dwukrotnie z rzędu. Smak tranu w ustach przez cały dzień, niedający się stłumić, wstrętny.

Poza tym świetnie.

Znikąd

Utrata zainteresowania polityką jest jednym z pożytecznych skutków mieszkania w Szwecji. Odpryski polskich pyskówek docierają do mnie w formie przekazów prasowych i są płaskie jak ekran komputera, z którego o nich czytam. Nigdy nie podłączę sobie polskiej telewizji, nie chce w domu nieprofesjonalnych dziennikarzy i komentatorów wydarzeń, które w globalnej perspektywie są jak bzyczenie muchy.

Szwedzka polityka mnie nie interesuje, co jest pewnie znakiem tego, że nie jest to jeszcze mój kraj, ani mnie nie zawstydzają ani nie irytują pojękiwania ministrów z Aliansu, ani nawet lesbijski pocałunek przywódcy socjaldemokratów Mony Sahlin, która w ten sposób świętowała przyjęcie przez parlament ustawy o małżeństwach neutralnych płciowo.

W tym kontekście jestem osobą, która nie przynależy do żadnego z tych krajów. Maciej Zaręba, fantastyczny dziennikarz Dagens Nyheter (how the fuck można tak dobrze pisać w obcym języku?) mówi o tym zjawisku tak: Wiem, że jestem z Polski, kiedy wstydzę się za polskich polityków. W ten sam sposób wiem, że jestem również ze Szwecji.

No więc ja jestem znikąd.

lördag 11 april 2009

tisdag 7 april 2009

Zapach Sve

Więc Szwecja pachnie płynem do płukania i świeżym praniem. Bo w Szwecji w każdym domu na poziomie parteru lub pierwszego piętra jest pralnia dla mieszkańców. Moja jest sterowana elektronicznie, zaawansowany system bookingowy blokuje w niej drzwi na wypadek, gdyby sąsiadowi z trzeciego spodobały się moje ręczniki. W pralni pierze każdy Szwed niezależnie od statusu majątkowego, bo może sobie w niej od razu wysuszyć koszule i pomaglować pościel.

A z pralni zapachy wydmuchiwane są systemami wentylacyjmi na zewnątrz. Przechodzisz - pachnie. Cudownie.

Zapach ciepłego wieczoru pomieszanego z podmuchem proszku do prania z pralni, wczoraj w drodze do domu, tuz przed dwudziestą pierwszą, w kwietniu.