måndag 29 juni 2009

Ciężkostrawne

Czekam na rozwiązanie. Rozwiązanie kontraktu na wynajem mojego brzucha. Ciąża trwa nieludzko długo, nieludzko długie są jej ostatnie dni w Sztokholmie wygrzanym w słońcu. Moje ciało pracuje za dwoje, by nie dopuścić do zagotowania tkanek, mam nadzieję, że córce nie jest tak okropnie gorąco, niewygodnie i nieszczęśliwie, jak mi.

Ciekawy jest sposób, w jaki postrzegam ją w tej chwili. Wydaje mi się duża, samodzielna, wręcz kompetentna - bo radzi sobie sama: przecież jej nie karmię, nie układam do snu, nie utulam. Rośnie sobie, podjadając co lepsze kąski z mojego krwiobiegu, nie wydaje dźwięków, nie wyraża niezadowolenia, co najwyżej przeciąga się tuż pod moimi żebrami. Sama zasypia, sama radzi sobie z czkawką, jest taka dorosła, nawet decyzję o wyjściu na zewnątrz podejmie sama, bez konsultacji z obolałą matką.

Ale niedługo wydam ją na świat i będzie kompletnie bezbronna. Totalnie zależna ode mnie. Narażona na tysiąc niebezpieczeństw. Być może jej płacz będzie wyrazem złości, że jest taka zależna, niesamodzielna. Biedna, nikt jej nie zapytał, czy chce istnieć, fakt, że się urodzi będzie przykładem najwyższego egoizmu mojego i jej ojca, którzy wymyśliliśmy sobie, że nasza miłość w ten sposób będzie doskonała a my zwiążemy się ze sobą mocniej niż ślubem. Mam nadzieję, że nie będzie miała nam tego nigdy za złe. Że ją stworzyliśmy.

Ciąża - fizjologia i filozofia zmiksowane w ciężkostrawną papkę. At least today.

lördag 20 juni 2009

Z utęsknieniem

Najbardziej absurdalnym aspektem czekania na narodzenie dziecka jest czekanie na ból, którego skali nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić i którego najprawdopodobniej nie zniosę bez dobronczynnej igły ze znieczuleniem wbitej w kręgosłup. Czekam z utęsknieniem.

Stockholm Midsummer skies



The show was available for everyone who stayed at home yesterday, on the Midsummer Eve. Teased by random contractions of my stomach, we spent the night watching Star Wars (a debut for me!) and photographig what the sky had to offer.

fredag 12 juni 2009

Oh, look, a puuuuuppy!

Od jutra nasza córeczka będzie oficjalnie donoszonym dzieckiem. Zaczynamy 38 tydzień ciąży! Od jutra może urodzić się w każdej chwili, choć według wizji zdesperowanej matki za miesiąc będziemy leżeć w szpitalu z przedramieniem podłączonym do kroplówki, z niecierpliwością wyczekując rozrywającego plecy bólu.

Dziś w nocy śniło mi się, że ją urodziłam, naszą idealną, malutką córkę. Leżała na przewijaku wymachując nóżkami i była fantastycznie normalnym, słodkim niemowlakiem. Ubrałam ją w pomarańczowe spodenki i koszulkę z napisem "Welcome to the World" i położyłam sobie na ramieniu, ciesząc się jej ciepłem i ciężarem. Po kilku chwilach dziewczynka zaczęła się energicznie ruszać i kiedy wzięłam ją na ręce, okazała się ubranym w pomarańczowe spodenki czarnym, tłustym szczeniakiem. Wierzgała i usiłowała się wyrwać z moich rąk, gubiąc czapkę w gąsienice. W końcu uciekła a ja goniłam ją po niekończących się schodach. W końcu udało mi się ja złapać, była miękka, gruba i pachniała jak pies.

Podejrzewam, że sen ma związek z faktem, że za każdym razem, gdy widzimy na ulicy szczeniaka, Linus i ja wołamy: Oh, look! A puuuuuppy! Z podobnym entuzjazmem nie zareagowaliśmy jeszcze na żadne obce niemowlę...

måndag 8 juni 2009

Dzień 1 z 400

Dzień pierwszy, godzina 9.04: Phoebe przekonuje Davida, że jego miejsce jest w Mińsku. Moje miejsce jest na sofie!