torsdag 30 april 2009

Fu

Najpaskudniejszy aspekt 31 tygodnia ciąży: przypadkowe przegryzienie kapsułki z olejem rybnym omega 3 (dobrze robi na intelekt córki) podczas śniadania. Dwukrotnie z rzędu. Smak tranu w ustach przez cały dzień, niedający się stłumić, wstrętny.

Poza tym świetnie.

Znikąd

Utrata zainteresowania polityką jest jednym z pożytecznych skutków mieszkania w Szwecji. Odpryski polskich pyskówek docierają do mnie w formie przekazów prasowych i są płaskie jak ekran komputera, z którego o nich czytam. Nigdy nie podłączę sobie polskiej telewizji, nie chce w domu nieprofesjonalnych dziennikarzy i komentatorów wydarzeń, które w globalnej perspektywie są jak bzyczenie muchy.

Szwedzka polityka mnie nie interesuje, co jest pewnie znakiem tego, że nie jest to jeszcze mój kraj, ani mnie nie zawstydzają ani nie irytują pojękiwania ministrów z Aliansu, ani nawet lesbijski pocałunek przywódcy socjaldemokratów Mony Sahlin, która w ten sposób świętowała przyjęcie przez parlament ustawy o małżeństwach neutralnych płciowo.

W tym kontekście jestem osobą, która nie przynależy do żadnego z tych krajów. Maciej Zaręba, fantastyczny dziennikarz Dagens Nyheter (how the fuck można tak dobrze pisać w obcym języku?) mówi o tym zjawisku tak: Wiem, że jestem z Polski, kiedy wstydzę się za polskich polityków. W ten sam sposób wiem, że jestem również ze Szwecji.

No więc ja jestem znikąd.

lördag 11 april 2009

tisdag 7 april 2009

Zapach Sve

Więc Szwecja pachnie płynem do płukania i świeżym praniem. Bo w Szwecji w każdym domu na poziomie parteru lub pierwszego piętra jest pralnia dla mieszkańców. Moja jest sterowana elektronicznie, zaawansowany system bookingowy blokuje w niej drzwi na wypadek, gdyby sąsiadowi z trzeciego spodobały się moje ręczniki. W pralni pierze każdy Szwed niezależnie od statusu majątkowego, bo może sobie w niej od razu wysuszyć koszule i pomaglować pościel.

A z pralni zapachy wydmuchiwane są systemami wentylacyjmi na zewnątrz. Przechodzisz - pachnie. Cudownie.

Zapach ciepłego wieczoru pomieszanego z podmuchem proszku do prania z pralni, wczoraj w drodze do domu, tuz przed dwudziestą pierwszą, w kwietniu.

torsdag 2 april 2009

Sposób na M

M poszła pobrać sobie krew do pewnego Waznego Ciązowego Badania. M nie znosi pobierania krwi i ma juz nawet na koncie omdlenie, spadek ciśnienia krwi do poziomu zagrażającego życiu oraz kilkanaście rozbawionych położnych i pielęgniarek, które najwyraźniej panikarska natura M rozwesela jak nic innego.

Pobranie krwi nastąpiło w zasadzie z zaskoczenia, ponieważ M wydawało się, że idzie odebrać skierowanie. A tu niespodzianka, zapraszamy do GABINETU ZABIEGOWEGO. M usiadła w ZABIEGOWYM, podciągnęła rękaw kiecki, a pielęgniara: O, jaką masz ładną sukienkę. I w ogóle mówisz świetnie po szwedzku! Lepiej niż królowa (made in Brazil)! Bardzo, bardzo ładnie mówisz! A kiecka skąd? Fajnie na brzuchu się układa! O, już skończyłam!

M spojrzała zdziwiona na wielką butlę własnej krwi w rękach pielęgniary, podziękowała, i nie mogąc wyjść z podziwu poszła na bardzo fajne spotkanie służbowe, na którym zirytowała się tylko raz: pod wpływem pytania, czy to prawda, ze rodzi 7 maja. Nie!