lördag 29 november 2008

M pęka ze śmiechu

Przeprowadzamy się za trzy tygodnie. W związku z tym, że dom jest nowy i wszyscy lokatorzy dostają klucze tego samego dnia, spółdzielnia opracowała schemat korzystania z windy. Nam wolno w niedzielę 21 grudnia między 8 a 10 rano. Polacy pękają ze śmiechu, Szwedzi dziwią się Polakom. I love Sweden.

A nowego bloga zaczął pisać Michał Santesson, mój ulubiony półpolski szwagier. Pisze po szwedzku o ciekawych zjawiskach przyrody i tylko trochę się dziwie, że pierwszy wpis nie został poświęcony minerałom. Pierwszy wpis jest o inteligentnych grzybach. Hihi!

lördag 22 november 2008

Zamiast



Zamiast w Poznaniu obudziłam się w Sztokholmie. Zamiast widoku panny młodej, Sztokholm w białej kiecce. Zamiast weselnego przyjęcia - chiński take away. Leczę anginę w niebieskiej piżamie, sorry my friends!

fredag 21 november 2008

A w Sztokholmie wręcz przeciwnie

No więc w Libanie mleka brak. Sytuacja dla mnie, uczulonej na jakiś wstętny jego składnik, i niepijącej w związku z tym mleka od roku 1985 - całkiem możliwa do stolerowania. Ale ale! Szwed, człowiek Północy - nie ma awokado, mandarynek i kiwi, nie ma arbuzów, drzew pomarańczowych na swojej ulicy, nawet o śliwki truno. Jedyne o co łatwo - to mleko. Mleko pite do śniadania, lunchu i pizzy. Mleko z ciasteczkami, mleko z kanelbullar, oczywiście ekologiczne. Szwed przeciętny wypija w ciągu roku tyle mleka, ile cała reszta Europy w ciągu całego pokolenia. W biało-zielonych kartonach, mellanmjölk Arli jest na wyposazeniu kazdej szwedzkiej lodówy.

Na kartonikach mleka znajdują się z kolei pogadanki pedagogiczne z przeróżnych dziedzin. W związku z tym, że są często zmieniane - z Linusem podczas śniadania nie pogadasz. Bo L czyta. Czyta swój karton mleka. Po chwili sypie płatki do miski, zalewa, je w skupieniu, ze wzrokiem wciąż wbitym w karton. Zawartość tłuszczu 2,2%, a w bohaterem Ameryki Południowej jest Simon Bolivar. M ewakuuje się ze swoimi płatkami na kanape, z niedzielnym wydaniem gazety pod pachą. M nie jest jeszcze Szwedką, o nie.

torsdag 13 november 2008

Mysig

Słowo klucz do szwedzkiej mentalności, codzienności. Słowo, które ogrzewa zziębnięte ciała, wypełnia brzuch jak ciepła herbata w listopadowe popołudnie, które nadaje towarzyszącym sobie słowom swojskości, miękkości, przytulności. Mysig są spodnie, które zakładam po przyjściu do domu, pieczenie ciasteczek jest mysig, mieszkanie jest mysig pod warunkiem, ze nie wymalowano mu ścian lodowatym odcieniem sztokholmskiej bieli. Mysig może być równiez, a jakze, miasteczko, z którego pochodzi L, branie kąpieli z bąbelkami jest mysig. W tej chwili najbardziej mysig jest jesień. Gazety i magazyny zasypują czytelników makabrycznymi ilościami rad, jak sprawić, żeby jesień była jeszcze bardziej mysig. Jesienia można bowiem robić masę rzeczy, które są mysig: można leżeć pod kocem i czytać blogi przyjaciół, można kupować mysig swetry, mozna nawet przerobić przymiotnik na rzeczownik i odprawić mys z chłopakiem (co oznacza o zgrozo seks).


Mam totalnie dość mysig. To słowo ukute na potrzeby ciemnej pory roku, na skutek daremnej próby znalezienia sposobu na pokochanie listopada.


Niemniej jednak mam ogromną potrzebę mysig kocyka, mysig wieczorów na sofie, co wynika z lenistwa, a nie z miłości do mysigowości. Dostałam nawet ostatnio taki elektroniczny kocyk, cud miód mojego mysżycia:

söndag 9 november 2008

onsdag 5 november 2008

tisdag 4 november 2008

Yes we can?

I hope I will write the same with an exclamation mark tomorrow.