fredag 21 mars 2008

Żydzi różnych religii spotykają się w Wielki Piątek w korytarzach metra

Nie było mnie dzisiaj w żadnym korytarzu metra, ale spokój i subtelny smutek dzisiejszego dnia przyniósł do głowy dawno przeczytany wiersz A. Zagajewskiego, którego początek w tytule. Jest coś niesamowitego w byciu w dzień świąteczny kompletnie samej daleko od domu rodzinnego, w którym w tym czasie rozgrywają się stosowne rytuały. Szwedzi różnych religii spotkali się dzisiaj na chodnikach miasta, ślizgając się na rozmoczonym porannym śniegu, wypożyczając filmy dvd na długi weekend i kupując kilogramy słodyczy, by wypchać nimi wielkanocne kartonowe jaja.

Dopiero Sztokholm uświadomił mi, że dni jak dzisiejszy mogą nic nie znaczyć. Że są miliony ludzi na świecie, dla których Wigilia czy Wielki Piątek to dni jak każde inne. Jak dla mnie zakończenie Ramadanu, czy szwedzki Midsommar, kiedy zawsze czuję się jak Muzułmanin na Gwiazdkę - tak bardzo mnie to nie dotyczy.

Odkrycie, że nie jesteśmy jednakowi, jest dobre, wyzwalające, ale przynosi ukłucie samotności.

Do zobaczenia na Święta w Polen, jutro 13.40 start w stronę bazi, popękanych pisanek gotowanych w łupinach cebuli i zadymki śnieżnej w samo Zmartwychwstanie.

Inga kommentarer: