tisdag 3 mars 2009

Z brzuchem w Sve

Bo jednak nie jest tak, że wszędzie w ciąży jest tak samo. W Szwecji jest zupełnie szczególnie, pewnie podobnie jest w całej nordyckiej sferze, która do spraw zdrowia i ludzkiego ciała ma zupełnie szczególny stosunek.

A więc dlaczego tak mi dobrze w ciąży w Szwecji? Bo uzyskałam dzięki niej, a także dzięki kilku cudownym położnym, które dotychczas spotkałam, wiarę w swoje ciało. W to, że ono wie, jak sobie z tą normalną/nienormalną sytuacją poradzić, że jest w nim genetyczna, stara mądrość i wiedza, dzięki której poczęło się nasze dziecko (i pewnie za sprawą której straciliśmy poprzednią ciążę), i za sprawą której rośnie we mnie tak wspaniale, bez udziału leków, inwazyjnych badań, medycznego czary-mary. Medycyna jest obecna podczas moich spotkań z położną, która podczas wypytywania o samopoczucie i stany emocjonalne i "co w pracy" pobiera mi krew, sprawdza tętno dziewczynki i każe siusiać do kubka. Ale przede wszystkim dba o to, żebym się czuła bezpiecznie, dobrze, powtarza, jak pięknie wyglądam, jak cudowny jest brzuch na początku szóstego miesiąca i wciąż przypomina: Poradzisz sobie, Marta! A ja czuję, że sobie poradzę. Magiczne spotkania z położną Vibeke, czasem zabawną - wciąż podkreśla, jaką jestem młodą mamą, bo średnia wieku dla takich mam jak ja w Sztokholmie to z 34 lata - sprawiają, że ufam naturze. Bo w końcu już tyle się za jej sprawą stało i dzieje się wciąż w krainie po drugiej stronie pępka.

Gdy traciliśmy poprzednią ciążę, po okresie rozżalenia i złości pozwoliliśmy chyba przemówić w końcu do siebie spokojnemu głosowi lekarzy, którzy z dużą delikatnością ale i wiarą mówili o tym, że zazwyczaj natura i ciało wie lepiej niż emocje człowieka. Teraz, gdy wszystko idzie dobrze, nie widujemy lekarzy, ponieważ system stwarza nam możliwość nawiązania więzi z kimś doświadczonym i wykształconym w dziedzinie, która graniczy z medycyną, ale nie traktuje o chorobach.

Teraz wiem, co mam robić jeśli zauważę niepokojące objawy, ale wiem również, że nie wolno mi przeżyć ciąży zamęczając się myślami o zagrożeniach. Na koniec każdej wizyty Vibeke przypomina: Ciesz się ciążą, Marta, nie zapomnij cieszyć się ciążą. Tak, jakby mówiła: Ciesz się, że jesteś kobietą, popatrz, jaką masz w sobie siłę.

Choć wieczorami, gdy zasypiam, czuję, że największą siłę mają nóżki naszej córki, odbywającej właśnie spacer w kierunku nocnych przygód.

1 kommentar:

Unknown sa...

gratuluję lekkości pióra (klawiatury?!) wzruszasz mnie niezmiennie